Lubię czasami poobserwować dzieci i
zawsze zastanawia mnie, jak łatwo dają się wtłoczyć w schematy.
Chłopcy na niebiesko, dziewczynki na różowo. Dla chłopców atrapy
broni i modele samochodów, dla dziewczynek lalki, ubranka i
akcesoria do zabawy w dom. A potem się uśmiecham, bo nigdy nie
miałam typowo dziewczyńskich zainteresowań, ani nie byłam
chłopczycą, która łazi po drzewach i wdaje się w bójki. Co
robiłam? Marzyłam o Dzikim Zachodzie, galopowaniu na mustangu po
prerii, spotkaniu z Indianami i wielkiej przygodzie.
Był czas, że zaczytywałam się w
książkach Karola Maya, oglądałam westerny i ciułałam każdy
grosz, żeby w wakacje móc zapisać się na przynajmniej kilka
lekcji jazdy konnej. Z wiekiem trochę spokorniałam, ale sentyment
do mody rodem z Dzikiego Zachodu pozostał. Zawsze cieszy mnie, kiedy
wraca moda na frędzle, kowbojki, dziergane poncza i kolorowe apaszki
wzorowane na tych, które nosili kiedyś kowboje. Też mam taki mój
sprawdzony, indiański zestaw, który zawsze jakoś wyróżnia się w
tłumie. Ale lubię go za coś innego. Bo budzi we mnie dobre
wspomnienia, nostalgię za światem, którego już nie ma, tęsknotę
za spokojniejszym życiem i światem, który wtedy jeszcze był
wielki i nieodgadniony.
Też czasem brakuje Wam takiego
oddechu? Chwili refleksji? Odpoczynku od pośpiechu? We „Fragmentach
Ubranych” tym razem opowiem Wam o moim Dzikim Zachodzie, który
wciąż istnieje w mojej głowie. I pokażę Wam wyjątkową
stylizację, która nawiązuje do dawnych lat, a jednak wygląda
bardzo współcześnie. Zapraszam: Fragmenty Ubrane: Dziki Zachód :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz